07.05.2021, Magdalena Jagiełło-Kmieciak
Już od jutra będzie można oglądać premierę online specjalnie zarejestrowanego komediowego spektaklu Tajemnice kuchni mistrza Rossiniego według scenariusza i w reżyserii Natalii Babińskiej, pod kierownictwem muzycznym Jerzego Wołosiuka.
Spektakl będzie bezpłatny. Dostęp w sieci przez tydzień, do 16 maja, za pośrednictwem strony internetowej Opery na Zamku w Szczecinie. Serdecznie zapraszamy!
Poniżej rozmowa z Natalią Babińską, autorką scenariusza i reżyserką widowiska.
Śmiej się, Widownio, śmiej! – mówi Natalia Babińska, autorka widowiska o magicznej kuchni jednego z największych kompozytorów świata. Wcześniej czarował publiczność jako twórca muzyki, teraz zakłada fartuch i chce urzekać swych gości swoimi wymyślnymi potrawami i przepisami. Czyni prawdziwe cuda, ale wszystko w końcu wymyka się spod kontroli. O fantazji muzycznej mistrza Rossiniego, jego kulinarnych sztuczkach i eliksirze szczęścia w pełnym smaków, zapachów, radości i dowcipu spektaklu Opery na Zamku pod kierownictwem Jerzego Wołosiuka Tajemnice kuchni mistrza Rossiniego z Natalią Babińską, autorką scenariusza i reżyserką, rozmawiała Magdalena Jagiełło-Kmieciak.
Magdalena Jagiełło-Kmieciak:
Wiem, że umie Pani gotować. Ten spektakl to połączenie Pani kulinarnych miłości i miłości Rossiniego do pichcenia?
Natalia Babińska:
Powiedziałabym, że wyszło z tego pichcenie o miłości. Gotować umiem, ale daleko mi do talentu i pasji mistrza Rossiniego.
Pani spektakl to spektakl autorski. Co było impulsem, by „umieścić” kompozytora w kuchni?
To akurat było zamówienie Opery na Zamku: spektakl o kuchni Rossiniego. Wszyscy w środowisku muzycznym wiedzą, że kompozytor w pewnym momencie zaprzestał komponowania i zajął się sztuką kulinarną. Opera chciała poświęcić anegdotę teatralną temu właśnie wątkowi z dziejów muzyki w ramach letniego festiwalu. Kształt libretta i dobór utworów należał już do mnie. Pomyślałam sobie, że pokazujemy twórcę od kuchni. Należy więc zadać sobie pytanie “dlaczego w ogóle artysta tworzy?” Odpowiedzi są różne: z powodu twórczej energii, z powodu spłaty jakiegoś długu, z powodu poczucia misji, czy po prostu dla zabawy lub prozaicznie – dla pieniędzy. Przyczyną twórczości może być też tęsknota. I wszystkie te motywy znalazły miejsce w kuchni Rossiniego. Z kolei postaci odwiedzające mistrza nawiązują do operowych bohaterów (często stereotypowych). Każdy czegoś chce od Rossiniego i przeszkadza mu w twórczej zabawie. Bo tak to już jest: choćbyśmy nie chcieli, kreujemy zawsze dla odbiorcy, dla widza, dla słuchacza. Nie można zamknąć sztuki w czterech ścianach. I najważniejsze – nie można tracić nadziei, warto tęsknić. Świat jest jednak lepszy niż nam się wydaje i odpowiada na nasze tęsknoty, chociaż odpowiedź może wydawać się zaskakująca.
Dała Pani Rossiniemu czarodziejską moc. A zawsze jest tak, że trochę z tą mocą potem nie wychodzi, jak się chce…
To chyba nieuniknione. Nawet Bóg nie stworzył świata idealnego. A Rossini namieszał w tych kotłach, aby zmieniać, stworzyć, zachwycić, przekształcić. Z potrzeby tworzenia, dawania. I z łakomstwa (śmiech).
Jak to się ma do prawdy historycznej?
Prawdziwy jest wątek o filetach wołowych à la Rossini, a także fakt, że kompozytor porzucił karierę muzyczną na rzecz kuchni. Reszta historii jest dziełem moich fantazji.
Kompozytor polubił pieniądze zarobione na magii? Dobrze na tym wyszedł?
Te pieniądze tak naprawdę nie są mu do niczego potrzebne. Nie dają mu szczęścia. Nie o nie w tym wszystkim chodzi.
Zbliżamy się do przepisu na szczęście. Rossini je miał?
W moim spektaklu Rossini ma intuicję w sprawie przepisów na szczęście. I nie do końca świadomie aplikuje swoim gościom odpowiednie receptury. Działając w sposób instynktowny podejmuje słuszne decyzje i w końcu osiąga szczęście. Kto kieruje samym Rossinim? Ręka Stwórcy? Chyba tak, chociaż nie jest to powiedziane wprost. Najważniejsze, że i Stwórca, i Diabeł mają na szczęście poczucie humoru.
A teraz o muzyce i śpiewaniu. Co nas czeka?
Sześć głosów w wydaniu lirycznym i popisowym, słynne i mniej słynne utwory z „Cyrulika sewilskiego”, „Podróży do Reims”, „Turka we Włoszech”, „Duet Kotów”, a także popisy orkiestry: uwertura do „Cyrulika sewilskiego” oraz uwertura do „Wilhelma Tella”. A więc przyjemne i efektowne hity. Dobór utworów nie był prosty – wszystko musiało komponować się z librettem. Ale wszyscy soliści świetnie dają sobie radę: Tomek Rak jako Rossini, Lucyna Boguszewska jako jego dawna miłość, Szymon Rona w roli przyjaciela, Tomek Łuczak jako tajemniczy kociak, Viktoria Vatutina jako zdradzana żona (i nie tylko), i wreszcie Rafał Pawnuk jako Turek i Diabeł (nie w jednej osobie). Soliści się przebierają i kreują kilka innych postaci, ale niech pozostaną one niespodzianką. Oprócz partii wokalnych w spektaklu występuje też tajemnicza kawiarka (tu rola taneczna Stephanie Nabet). Z powodu pandemii nie mogliśmy pozwolić sobie na wersję z orkiestrą, dlatego przy fortepianie wystąpiła Olga Bila, a całość poprowadził muzycznie Jerzy Wołosiuk.
Ma być dowcipnie. Oj, humor nam teraz potrzebny!
No właśnie! Śmiej się, Widownio, śmiej! Sytuacja, w której jedynie autor śmieje się ze swoich dowcipów, to sytuacja niezmiernie przykra. Mam nadzieję, że tym razem tak nie będzie.
Spektakl został zarejestrowany niespełna dwa tygodnie temu. Jak się Pani reżyserowało ponownie dla widza siedzącego na kanapie przed małym ekranem?
Ma to swoje zalety. Widz będzie siedział w domu i zaglądał do kuchni. To ma sens. Poza tym jest szansa na pokazywanie istotnych relacji, detali, kwestii, gestów. Kamera ma swoje plusy. Minusem jest natomiast brak bezpośredniej relacji z widzem oraz interakcji, która dodaje skrzydeł aktorom.
Nie można nie zapytać o jedzenie. Podczas pandemii ma ponoć większe wzięcie niż zwykle. Prawdziwe potrawy na scenie, to musi wciągać!
Tak, ale jedyne, co zjada się naprawdę, to trochę warzyw i kandyzowane wisienki. No i oczywiście Rossini pije wino w ramach realizacji zadań aktorskich.
To idziemy jeść, oglądać i słuchać?
I wyszło na to, że gramy do kotleta (śmiech).
A przy czym Pani obejrzy swój spektakl?
Przy cudownej, domowej, wiśniowej naleweczce. Pycha!
Dziękuję za rozmowę.