12.11.2020, Magdalena Jagiełło-Kmieciak
Opera na Zamku w Szczecinie rozpoczyna cykl rozmów z artystami na tematy związane z pandemią, jej skutkami w świecie kultury i w prywatnym życiu. Artyści podzielą się swoimi refleksjami dotyczącymi tego, jaką lekcję daje światu artystycznemu Covid-19 i ludziom w ogóle oraz jak zmieni się według nich rzeczywistość, gdy wreszcie wrócimy do normalnego życia. Dziś rozmowa ze Zbigniewem Czapskim-Kłodą, kierownikiem baletu Opery na Zamku w Szczecinie.
Magdalena Jagiełło-Kmieciak: Co Pan odczuwa, widząc pustą widownię?
Zbigniew Czapski-Kłoda: Szok. Obostrzenia w związku z Covid-19. Pięćdziesiąt procent widzów na początku, potem dwadzieścia pięć procent, a teraz zero procent – czyli zupełnie pusto… Artyści bez publiczności tracą energię, motywację, czują kosmiczną „czarną dziurę”, która na szczęście nikogo nie wchłania, ale też nie oddaje energii, życia, które zawsze towarzyszy wykonawcom podczas występu dla widzów. Na końcu każdego spektaklu są ukłony artystów, które są symbolem podziękowania widzom za obecność. Kłanianie się do pustego miejsca traci sens, ale nie poddajemy się.
Jak zmienił się Pana świat po wiosennym lockdownie?
Wiosenny lockdown przyniósł wiele zmian w kontaktach międzyludzkich. Pamiętam jeszcze stan wojenny, wprowadzony w Polsce zupełnie z innego powodu, więc znam to uczucie, jak nagle trzeba szybko zmienić swoje podstawowe nawyki. Niemniej żyjąc w tych czasach i mając dostęp do wszystkiego ciężko było od razu ze wszystkiego zrezygnować… Ja osobiście podszedłem do tego bardzo poważnie, ograniczyłem kontakty i przestrzegałem ogólnych zasad bezpieczeństwa.
Jak pandemia według Pana zmieniła świat artystyczny?
Pandemia przyszła szybko i tak nagle, a szczególnie ten drugi etap, który zupełnie uniemożliwił nam wystawianie spektakli z udziałem publiczności. Myślę, że bardzo szybko przestawimy się na działalność online, bo dzięki niej zatrzymamy przy sobie naszych odbiorców. Artyści w stacjonarnych ośrodkach kultury mają dużo łatwiej, dlatego trzymam mocno kciuki za tych, którzy prowadzą własną działalność artystyczną lub są na umowach o dzieło i zlecenie. Już pierwsza fala pandemii spowodowała u nich ogromne straty, nie tylko artystyczne, ale i ekonomiczne. Część z nich musi przeorganizować swoje dotychczasowe życie w związku z likwidacją firmy i zacząć od nowa, często w zupełnie innej sferze niż do tej pory.
Jak czas zarazy zmienił Pana własny świat?
Mój własny świat? Jestem twardy, nie poddaję się tak łatwo. Uważam na siebie jeszcze bardziej, ale z drugiej strony nie wpadam w panikę. Ze względu na stanowisko, jakie zajmuję w Operze na Zamku w Szczecinie, spotykam się codziennie z tancerzami, bo my nadal codziennie ćwiczymy normalnie i pracujemy nad repertuarem. Rozmawiamy ze sobą, dzielimy się swoimi spostrzeżeniami i wspieramy się nawzajem… To pomaga nam wszystkim w tych trudnych czasach.
Czego według Pana pandemia nas uczy – jako ludzi i jako artystów?
Czego uczy? Jako ludzi na pewno pokory do otaczającego nas świata i świadomości, że na wiele rzeczy nie mamy wpływu. Dla mnie wciąż jest aktualne carpe diem, bo tak naprawdę nie wiadomo, co nas może za chwilę spotkać. Jako artystów? Misja, którą my, artyści, wypełniamy, skierowana do szerokiego grona odbiorców na pewno się nie zmieni, środki przekazu – na pewno tak. Jesteśmy z charakteru ludźmi twórczymi i dlatego wykonujemy ten zawód. Wierzę, że czas pandemii wykorzystamy, by odkrywać nowe kierunki kontaktu „artystycznego” z drugim człowiekiem.
Czy i jak zmieni się świat, kiedy wreszcie wrócimy do normalności?
Świat się nie zmieni, to my musimy się zmienić. Powrót do normalności nastąpi bardzo, bardzo szybko, ale czy będzie lepiej? Będzie na pewno inaczej. Teraz za wcześnie jeszcze, by mówić, jak się zmieni rzeczywistość, poczekajmy trochę. Na pewno technologia po pandemii stanie się w naszym życiu ważniejsza i bardziej dostępna. Potem i tak będziemy musieli z tym wszystkim się oswoić i podążać w wyznaczonych kierunkach.
A świat artystyczny się zmieni?
Świat artystyczny? Boję się o niego najbardziej. Czasy przed nastaniem pandemii były dla nas trudne, dziwne pod wieloma względami. Kultura wysoka i jej problemy niestety były pomijane w środowisku, od którego zależała jej egzystencja. Już dziś jest ciężko i brakuje w Polsce mecenasów sztuki. Państwo bardzo dużo pieniędzy wydało i jeszcze więcej wyda na likwidację skutków pandemii. Pieniądze te potrzebne będą na ratowanie gospodarki i egzystencję społeczeństwa. Czy na kulturę coś jeszcze zostanie? Wierzę, że tak. Kultura i wartości, które za sobą niesie, są nierozerwalne. Życzę sobie i Państwu, abyśmy jak najszybciej spotkali się w rzeczywistości bez maseczek i tych wszystkich obostrzeń… Dużo zdrowia i cierpliwości!
Zbigniew Czapski-Kłoda – tancerz, choreograf, kierownik baletu Opery na Zamku w Szczecinie, absolwent Warszawskiej Szkoły Baletowej, do 2019 roku tancerz Polskiego Baletu Narodowego w Warszawie. Ukończył studia na wydziale zarządzania w WSFiZ w Warszawie. Przez 8 lat był solistą baletu w Theater und Philharmonie Essen w Niemczech. Współpracował z najwybitniejszymi choreografami tańca XX wieku w Polsce i za granicą, takimi jak: Maurice Béjart, Glen Tetley, Hans van Maanen, Rudi van Dantzig, Christi Nielsen, Ohad Naharin, Jiří Kylián, Mats Ek, Krzysztof Pastor i Emil Wesołowski. Jest laureatem Międzynarodowego Konkursu Choreograficznego im. Sergiusza Diagilewa w Łodzi. Był pedagogiem w PZLPiT Mazowsze oraz w Społecznym Ognisku Baletowym w Lublinie. Gościnnie pełnił rolę choreografa w Warszawskiej Szkole Baletowej i tworzył ruch sceniczny w Polskiej Operze Królewskiej w Warszawie do opery W. A. Mozarta „Così fan tutte”. Był współzałożycielem fundacji “Centrum Tańca Współczesnego” w Warszawie, z którą zrealizował wiele projektów choreograficznych i edukacyjnych oraz prowadził warsztaty tańca klasycznego i współczesnego. Współpracował z wieloma instytucjami kultury w Polsce.
Fot. Izabela Wójcik