30.04.2020, Ewelina Kucharska
Gdyby zapytano mnie o tytuł dowolnego baletu, prawdopodobnie bez większego zastanowienia od razu odpowiedziałabym „Jezioro Łabędzie Czajkowskiego”. To oczywiste skojarzenie budowało się we mnie już od dziecięcych lat, zarówno dzięki przedszkolankom i nauczycielkom, które na ten balet z chęcią zabierały swoich podopiecznych, jak i bajkom czy filmom, w których muzyka z tego dzieła występuje. W ten sposób, nieświadomie, już jako dziecko w wieku szkolnym, przyswoiłam muzykę całego baletu. Co więcej, wydaje mi się, że nie ja jedyna.
W trwającym tygodniu tańca grzechem byłoby o tej sztuce nie wspomnieć ani słowem. I tak oto naprzeciw moim oczekiwaniom (przypuszczam, że Państwa również) wychodzi platforma OperaVision, na której od 3 maja będzie można obejrzeć wspomniany wyżej balet, w wykonaniu Teatro Municipal de Santiago (Opera Nacional de Chile).
Prapremiera baletu z choreografią Wentzela Resingera odbyła się w moskiewskim Teatrze Bolszoj 4 marca 1877 roku, i co dziś może szokować, nie należała do udanych. Kilkanaście lat później brat Czajkowskiego, Modest, przerobił libretto, a z choreografią Mariusa Petipy i Lwa Iwanowa balet odniósł ogromny sukces. Choreografia II aktu autorstwa Iwanowa do dziś stanowi wzorcowy przykład tej sztuki.
Jezioro Łabędzie z choreografią Marcii Haydée, dyrektorki Santiago Ballet, po raz pierwszy wykonano w 2009 roku, na deskach Opera Ballet Vlaanderen. Muzykę Piotra Czajkowskiego wykonała Orquesta filarmónica de Santiago pod batutą Konstantina Chudovsky’ego. W rolach głównych wystąpili: Andreza Randisek jako Odetta i Odylia, César Morales w roli księcia Zygfryda, a w postać złego czarownika Rotbarta wcielił się Rodrigo Guzmán. Kostiumy i scenografię opracował Pablo Núñez.
Piękna opowieść o miłości, samotności i walce dobra ze złem. Mogłoby się wydawać, że znamy cały wachlarz podobnych historii, jednak Jezioro Łabędzie ma w sobie to magiczne, nieokreślone coś. Być może jest to choreografia, muzyka, a może po prostu… łabędź.
Ptak ten symbolizuje piękno, doskonałość, szlachetność, ale także samotność i śmierć. Według antycznych wierzeń był on sługą Apollina – boga zarówno sztuki, jak i nagłej śmierci. Gdy łabędzi śpiew zamiera, oznacza to, że ptak umiera. Sam decyduje o momencie swojej śmierci, co daje mu wyższość nad człowiekiem. Jego śmierć jest spokojna, pozbawiona bólu i smutku.
Łabędzie inspirowały także innych muzyków, w tym Karola Szymanowskiego, który w 1904 roku skomponował pieśń na głos i fortepian op.7, dedykowaną swojej matce. W kompozycji do słów Wacława Berenta, ptak również jest wieloznacznym symbolem – przewodnikiem w zaświatach, rezygnacji, miłości i śmierci zarazem. Muzykę przepełnia tajemniczy nastrój, który podkreślają instrumenty w niskich rejestrach.
Pieśń w wykonaniu Małgorzaty Walewskiej jest do posłuchania tutaj.