08.01.2021, Ewelina Kucharska
Starożytna myśl grecka niewątpliwie wpłynęła na losy całej cywilizacji europejskiej. Niemały wpływ wywarła także na azjatyckich i afrykańskich obszarach basenu Morza Śródziemnego. To, że dzięki greckiej filozofii rozwijały się takie dziedziny nauki jak matematyka czy fizyka, wydaje się nam oczywiste, jednak niewiele osób zdaje sobie sprawę z wpływu antycznych teorii na muzykę. Czy obliczenia Pitagorasa mogły zmienić jej oblicze? I co wspólnego mają dialogi Platona z tą dziedziną sztuki? Okazuje się, że bardzo wiele.
Pierwsze rozważania nad muzyką pojawiają się w VI w. p.n.e., kiedy to rozwija się teoria harmonii sfer. Według greckiej filozofii wszystko, co piękne i doskonałe wynika z harmonii, opartej na stosunkach liczbowych, czyli rozumianej jako ład, regularność i proporcja. Chcąc odkryć idealne proporcje w muzyce, Pitagoras zbudował monochord, instrument o jednej strunie i pudle rezonansowym, na podstawie którego dokonał prostych obliczeń i określił liczbowe stosunki znanych nam współcześnie konsonansowych interwałów: oktawy, kwarty i kwinty.
Wyznaczone matematycznie, a w konsekwencji nawiązujące do systemu arytmetyczno-geometrycznego interwały były z natury doskonałe. Pitagorejczycy, obserwując związki zachodzące między ruchem a dźwiękiem, przenieśli teorię harmonii muzyki na strukturę całego wszechświata. Tak oto poruszające się w matematycznym porządku gwiazdy i planety, niczym struny monochordu, brzmiały, tworząc muzykę kosmosu – te wolniejsze wydawały niższe dźwięki, zaś szybsze ciała niebieskie odpowiadały za wyższe częstotliwości. Dlaczego zatem człowiek nie słyszy muzyki kosmosu? Odpowiedź na to pytanie była prosta – człowiek przywykł do niej, gdyż słyszy ją od urodzenia.
Dalsze obliczenia greckich filozofów doprowadziły do stworzenia systemu skalowego. Nie zagłębiając się w zbędne szczegóły budowy tego systemu, jego istotą było to, że każda z tonacji (modi), przez odrębną budowę miała zupełnie inny etos, czyli charakter. Współcześnie funkcjonujący system dur-moll oznacza, że wśród możliwych charakterów tonacji mamy dwie opcje – wesoły i smutny. W starożytnej Grecji opcji było znaczenie więcej, a teoria etosu zakładała, że muzyka oparta zbudowana w danej tonacji wywierała określony wpływ na słuchacza – nie tylko wzmacniała, ale także osłabiała charakter człowieka, wywoływała określone emocje, tworzyła zarówno dobro, jak i zło.
O muzyce pisał Platon w swoich dialogach, że jest ona służbą Muzom. W Państwie zwrócił uwagę na skutki słuchania muzyki, stwierdzając przy tym, że najdoskonalszą skalą jest dorycka – prosta, spokojna, dostojna i męska. To ona powinna być używana w pieśniach wojennych, gdyż zagrzewa do bitwy. Odpowiednia do tych celów była także skala frygijska, budząca namiętność, jednak filozof ostrzegał, że nie można jej nadużywać, gdyż może wywołać niepokój. Skalę lidyjską, używaną powszechnie w lamentach, uważał za płaczliwą i pijacką. Odpowiednikiem współczesnego systemu dur-moll są skale jońska i eolska. Według teorii etosu pierwsza z nich była biesiadna i frywolna, zaś druga – po prostu płaczliwa. Platon dostrzegał także znaczącą rolę rytmu w muzyce, zalecając zachowawczość w tej kwestii. Uważał, że tylko tradycyjna muzyka jest dobra, a wszelkich nowości trzeba się wystrzegać, ponieważ prowadzą one do… przewrotów politycznych.
Pitagoras leczył muzyką wszelkie dolegliwości. Platon uważał, że słuchanie muzyki ma swoje dobre i złe skutki, w zależności od tego, jakie wzorce moralne odzwierciedla. Ja zaś jestem pełna podziwu, że dziedzinę, którą współcześnie nazwalibyśmy muzykoterapią odkryto już w VI w. p.n.e.. A co Państwo sądzą na ten temat?